-Witaj,Caitriona-uśmiechnęłam się-co cię tu sprowadza?-wilk wyglądał na wystraszonego,ale po chwili odpowiedziała:
-Błąkam się od kilku stuleci...mógłbym,wiedzieć gdzie jestem?-powoli jego twarz opuszczało napięcie,jednak gdy zwlekałam z odpowiedzią i patrzyłam na niego wnikliwie,znów jego oczy przyglądały mi się nieufnie.
-Przepraszam,dawno nikogo nie widziałam,dlatego się tak na ciebie patrze-Robin krzywo się uśmiechnął-Jesteś w Silvis Immortalibus-odpowiedziałam,a basior zrobił zdziwioną minę.
-Gdzie?
-W magicznym lesie,chroniącym dzieci nocy,przed ludźmi-wytłumaczyłam,choć nie do końca docierało do mnie to,że wilk nie wiedział co to Nieśmiertelny Las.
-Zaraz,zaraz,schronienie dla magicznych,stworzone po klęsce Eny...ale ono przecież nie istnieje-patrzył na mnie jak na wariatkę.
-Istnieje.Czemu,niby miało by nie istnieć-chyba wszyscy już zapomnieli o moim domu,dlatego jest tu tak smutno,sama sobie odpowiedziałam.
-Bo to tylko,takie legendy-odpowiedział,bez chwili wahania
-A powiedz mi teraz drogi Robinie,czy zechciał byś,może,zamieszkać w tym oto,naprawdę istniejącym,legendarnym lesie?-nie wiem,właściwie dlaczego go oto spytałam,chyba za dużo czasu spędzam sama...
<Robin,dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz