niedziela, 24 sierpnia 2014

sobota, 12 kwietnia 2014

Od Caitriony-c.d Robina

-Witaj,Caitriona-uśmiechnęłam się-co cię tu sprowadza?-wilk wyglądał na wystraszonego,ale po chwili odpowiedziała:
-Błąkam się od kilku stuleci...mógłbym,wiedzieć gdzie jestem?-powoli jego twarz opuszczało napięcie,jednak gdy zwlekałam z odpowiedzią i patrzyłam na niego wnikliwie,znów jego oczy przyglądały mi się nieufnie.
-Przepraszam,dawno nikogo nie widziałam,dlatego się tak na ciebie patrze-Robin krzywo się uśmiechnął-Jesteś w Silvis Immortalibus-odpowiedziałam,a basior zrobił zdziwioną minę.
-Gdzie?
-W magicznym lesie,chroniącym dzieci nocy,przed ludźmi-wytłumaczyłam,choć nie do końca docierało do mnie to,że wilk nie wiedział co to Nieśmiertelny Las.
-Zaraz,zaraz,schronienie dla magicznych,stworzone po klęsce Eny...ale ono przecież nie istnieje-patrzył na mnie jak na wariatkę.
-Istnieje.Czemu,niby miało by nie istnieć-chyba wszyscy już zapomnieli o moim domu,dlatego jest tu tak smutno,sama sobie odpowiedziałam.
-Bo to tylko,takie legendy-odpowiedział,bez chwili wahania
-A powiedz mi teraz drogi Robinie,czy zechciał byś,może,zamieszkać w tym oto,naprawdę istniejącym,legendarnym lesie?-nie wiem,właściwie dlaczego go oto spytałam,chyba za dużo czasu spędzam sama...

<Robin,dokończysz?>

wtorek, 8 kwietnia 2014

Od Robina c.d Caitriony


Od paruset lat błąkałem się po lasach, jak się to stało?
Kiedyś miałem rodzinę dom, byłem jednym z najlepszych łowców.
Pewnego dnia na naszych terenach pojawił się wielki Samiec Karibu wraz ze stadem. Wataha głodowała więc te stado było naszym ratunkiem. Moim zadaniem było zapędzić stado w stronę polany.
Był ciepły, słoneczny dzień. Siedziałem w krzakach czekając na sygnał.
Obserwowałem jak Karibu skubią trawę, i piją z pobliskiego stawu.
Słońce zaszło za chmury, zauważyłem młode zbliżające się w moją stronę.















Powoli ruszyłem w stronę małego Karibu. Stado usłyszało szelest i wyczuło moją obecność. To był największy błąd jaki popełniłem. Karibu ruszyło w stronę polany na nieprzygotowaną watahę. Ruszyłem pędem by ich ostrzec, ale nie zdążyłem. Dwa basiory zostały mocno poturbowane gdy starały się osłonić słabszych. A ja naraziłem moja watahę na głód.
-Robin?! Co się stało?-krzykną dowódca.
-Ja.., ja..-jąkałem się.
-Nie mogłem wytrzymać, młode szło w moją stronę, po prostu musiałem...-wymyśliłem.
-Grrr... Miałeś czekać na sygnał!-zawarczał Baron(gdyż tak miał na imię dowódca łowców).
-Robin, naraziłeś watahę na głód, nie masz prawa już do nas należeć.-To był głos alfy.
-Aria! Proszę! Dogonię stado i zapędzę z powrotem!
-Miałeś swoja szansę... A teraz odejdź.

I tak przez moją głupotę zostałem wygnany...
Teraz zupełnie się zmieniłem.

*Ranek około 5

Poczułem czyjąś obecność, byłem pewny że nie jestem sam.
Zawyłem mając nadzieję że ta osoba mnie usłyszy.
Zawarczałem w nadziei że, w końcu ktoś się pojawi.
I miałem rację po kilkunastu minutach niedaleko mnie pojawiła się dziewczyna. Podeszła do mnie.Nie wiedziałem jak się zachować, od paruset lat nikogo nie spotkałem. Bałem się że, zaraz mnie przepędzi, ale ona uklęknęła i wyciągnęła rękę w moją stronę, obwąchałem ja i polizałem, a ona delikatnie przejechała ręką po mojej głowie. Nagle uświadomiłem sobie że, mogę z nią normalnie pogadać. Przybrałem formę pół-człowieka.
-Cześć... Jestem Robin...-powiedziałem nieśmiało.

<Caitriona,proszę dokończ>

Mroczny Las

Rosalee,znalazła nowy teren,a oto on:


Mroczny Las

To miejsce opłakiwań zmarłych w czasie rewolucji,ale nie tylko.Mroczny Las ma głęboko ukrytą magiczną moc,która pozwala przenosić się w czasie i przestrzeni.Krążą między ludźmi i demonami legendy o posągu na środku cmentarza(ukrytego na terenie Mrocznego Lasu),który pojawia się raz w roku w ciągu przesilenia zimowego.Podobno kto go dotknie zyska władzę i pieniądze.Niestety,przywilej ten jest przeznaczony tylko,dla jednej,wybranej osoby.Musi się ona stawić w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie,inaczej zginie w rocznicę swoich 17-stych urodzin.A czy ty wejdziesz to świata cieni po największą tajemnicę ludzkości?
















poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Od Caitriony-Wilk,o oczach błyszczących strachem

Samotność mi doskwiera i to strasznie,ostatnie 167 lat spędziłam samotnie,wszyscy wynieśli się z mojego zacisznego lasu,a ja zostałam aby go pilnować.Dzisiejszego dnia wstałam nieznośnie wcześnie,tuż przed piątą.Obudziło mnie wycie.Nie cierpię wilków...nie może nie samych wilków,ale tego,że muszą wyć tak wcześnie!Ja chcę się wyspać,bo nie ma nic innego do roboty...Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki,gdzie wzięłam prysznic.Ubrałam się,zaplotłam włosy w warkocza dobieranego i wyszłam na dwór.Wiał lekki wiatr i było zimno,roztoczyłam wokół siebie tarczę cieplną i ruszyłam przed siebie.Nogi niosły mnie same,do przodu...zresztą tak jak zawsze.Co ja niby mam innego do roboty.Szycie dawno mi się znudziło,nie mówiąc już o rysowaniu i jakby nie było tego mało przeczytałam już wszystkie książki,które były dostępne w pobliskiej księgarni.Moje życie to jedna wilka monotonia...Z użalania się nad sobą,wybudziło mnie warczenie.Spojrzałam w stronę z której dochodziło i zobaczyłam szarego wilka.Miał najeżoną sierść,a jego oczy błyszczały słabością,strachem.Uklękłam obok przodka psów i wyciągnęłam w jego stronę rękę.Wilk niepewnie ja powąchał,a potem polizał jej wierzchnią stronę.Uśmiechnęłam się i pogłaskałam stworzenie po łbie.Nagle ciało zwierzęcia zaczęło drgać.Odsunęłam rękę od niego.Po chwili  przed mną stał człowiek.Człowiek,z uszami,ogonem i twarzą wilka.

<Robin,dokończysz?>

Serdecznie powitajmy Rosalee!


Rosalee
Fortis

Pierwszy członek


Robin
BlackStar